Archiwum listopad 2020, strona 1


Wpis 2020-11-15, 21:23
15 listopada 2020, 21:37

#wkurw
Ech. Mleko się rozlało, a taki dobry dzień był.
Ale dzieciaki trochę w samopas poszły popołudniem. Głośno było i pod tym względem mi tj przeszkadzało, Maria po prostu się nakręcała z każda sekunda, niewinne żarciki cały czas, a jak ona robi niewinne żarciki, to wszyscy płaczą. Postawiła Filipowi do łóżka nocnik wypełniony wodą.
Oczyścić lozko Filipa się policzylo.
Filip nie został jej dłużny i zalał poduszkę Marysi.
Marysia po modlitwie bujała się u bliźniaków na drążku, co wyprowadzało bliźniaków z równowagi i nas też.
No i Przemek już nie wytrzymywał, chodził, rozstawiał po kątach. Jak ja nie nawidze tego tonu rozkazującego. Czy on nie rozumie że nic tym nie osiąga? Mam takie poczucie, że on nie jest w stanie być z nami szczęśliwy. Dzisiaj na spacerze - tym spacerze za tory, z którego zawsze wracali wszyscy tacy szczęśliwi. I dziś wyznał że nie jest szczęśliwy. Cieszy się bo się nie wkurza na dzieci, że spełnia swój obowiązek, ale nie czerpie z tego radości.
Jak mnie to zasmuciło.
Ja bym tak chciala aby on umiał być szczesliwy. Czasem mam wrażenie że nie umie się cieszyć z nami. Jest szczęśliwy tylko wtedy kiedy ma święty spokoj. To tak boli. Boli moja bezradność w tym temacie.
Wiem, że on po prostu jest na takim etapie i nic nie jest w stanie z tym zrobić.
Ale widzę jak mi gnusnieje w oczach. Jak jego mama, ciągle chodzi i narzeka. A to na dzieci, a to na polityków, a to na prostestujacych. Choć ostatnio skupił się na politykach.
Poza smutkiem mam poczucie odrzucenia.
Niby mnie nie odrzuca, ale odrzucając dzieci odrzuca jakoby mnie. W ogóle nie rozumiem tego co się u niego dzieje. Zmęczenie, rozdrażnienie hałasem.
Mam poczucie że w takich chwilach się oddalamy.

Wpis 2020-11-14, 00:27
14 listopada 2020, 00:31


Zmobilizowałam się w tym tygodniu, otrzasnelam po trudach szkolnych i jest poczucie satysfakcji, ale też jest pocZucie zmęczenia. Jakoś chyba mało dbałam o siebie.
Już mi się wydawało że mam nawyki z tym wypracowane, a nadal nie jest dobrze w tym temacie.
Widzę jak bardzo brak troski o siebie przekłada się w kompulsywna chęć jedzenia i oglądania filmów. Jest po północy a ja nie myślę o niczym innym jak o tym aby coś zjeść i co by tu obejrzeć. Nie robię tego, ale też widzę że czasem jestem słaba. I tak jak nie mam nic przeciwko zarwaniu nocy i obieraniu się chipsami, to ja bym to robiła codziennie. A to na pewno nie zdrowe. A do tego przestali dowozić KFC do nas :(

Wpis 2020-11-12, 00:57
12 listopada 2020, 01:09

#badanieEmocji

Dziś trochę myślałam sobie i założeniu szkoły, pomysłach, warunkach brzegowych. Opowiadałam o tym mężowi, bo jeśli mamy w to iść to razem.
No i moje myśli całe popołudnie i wieczór zajmował ten temat. Ale mojego męża nie.
A to mi opowiada coś o projektorze który kupi sobie za rok, a to o jakiś grach.
Jak to wygląda w moich oczach? Pojawiają się oskarżenia. Że planuje, myślę dla nas, dla naszej rodziny, o szkole, o domu, żeby to wszystko jakoś zgrać ze sobą, a z drugiej strony w ogóle nie ma zainteresowania tematem.
Pierwszy raz w życiu wyłapałam wcześnie pojawiający się żal, smutek, brak zrozumienia.
Postanowiłam się nie dąsać i z uwagą posłuchać męża.
Zobaczyłam jak naprawdę jest tym przejęty, tak jak ja tematami szkoły czy domu. Jego świat się trochę wokół tego kręci. Był w tej szufladce i nic innego nie było ważne.
Zobaczyłam że ja mam wobec niego oczekiwania i rządania. Chce aby się zaangażował bardziej w te tematy. To nasze rodzinne sprawy, a nie tylko moje.
Ale też zobaczyłam, że już się bardzo w to zaangażował. Rozmawialiśmy dzisiaj sporo o tym. Po prostu uznał zapewne, że to temat zamknięty.
Zadał kilka ważnych pytań, uznał, że na tym etapie nie wymaga to jego światłej interwencji.
Ja nic nie powiedziałam, a dzięki swoim wewnętrznym analizom nie czuje żalu.

Wpis 2020-11-08, 00:59
08 listopada 2020, 01:06

#praca
Mierze się ostatnio z odejściem z pracy.
Wywołuje to we mnie ogrom emocji.
Ale widzę że najwięcej jest tam strachu przed opinią innych. O tym że pomyślą jaka nieodpowiedzialną jestem. Myślałam że się już z tego wyleczyłam.
Jest też tam w środku dużo samoosądzania.
Poczucia porażki.
Trudno mi się przyznać przed sobą że nie daje rady.
I niby wiem, że to cenne doświadczenie, moja droga, kolejna lekcja z której coś wyniosłe dla siebie. Ale jednak to poczucie że nie dałam rady mnie przytłacza.
Z drugiej strony tak sobie pomyślałam że też cieszy. W całym swoim życiu "dawałam sobie radę". Nawet jak kompletnie nie ogarniam to wszyscy pytają jak ja daję radę. A jak daje radę to jaka jestem z tego dumna. Czasem sobie myślę że wszystko w życiu mój mózg uważa za trening w dawaniu rady. Kolejne wyzwanie i kolejne, mimo iz to wcześniejsze już było na skraju wytrzymałości. Ale ja musze czuć że coraz większe kłody przeskakuje. Tak było do czasu teraz tego jest duzo mniej. Wręcz zadziało się prawo wahadła i jakiś czas nie stawiałam sobie wyzwań ponad to co mam, ale widzę że to też nie dobre.

Wpis 2020-11-04, 23:31
04 listopada 2020, 23:35

#lzyWOczach

Dziś pierwszy raz od tak dawna poczułam pasje. To było takie cudowne i chce więcej!
Zapisałam dzieciaki ze szkoły na zajęcia programowania.
Pojawiły się zadania konkursowe z pixbloksa i zaczęłam je pochłaniać pasjami. Niby pracuje, ale jakie to przyjemne! Chce aby moja praca tylko z tego się składała. To jest cudowne. Mierzenie się z jakimś proglemem algorytmicznym i rozwiązywanie go a potem w głowie układają mi się wytłumaczenia jak to uczniom wytłumaczyć. Cudowne!
Nie będę pisać więcej. Moje serce jest tak poruszone tym co się wydarzyło...